Kilimandżaro

Po okiełznaniu kameruńskiej rzeki Dja na Aztorina czekało kolejne wyzwanie – zdobycie górującego nad kontynentem masywu Kilimandżaro.

Kilimandżaro

Po okiełznaniu kameruńskiej rzeki Dja na Aztorina czekało kolejne wyzwanie – zdobycie górującego nad kontynentem masywu Kilimandżaro. W misji pomogła blogerka-podróżniczka Anna Skura, realizując przy okazji swoje życiowe marzenie. Aztorin znów udowodnił, że jest stworzony do ekstremalnych zadań, a Anna – że pasja i determinacja zaprowadzą cię, dokąd tylko chcesz.

Kilimandżaro to położony w Tanzanii najwyższy szczyt Afryki oraz jeden z najwyższych samotnych masywów. Otaczany kultem okolicznych plemion, czczony i budzący respekt. Charakteryzują go niespotykane walory turystyczne, krajobrazowe, jak i przyrodnicze. W 1921 roku na jego obszarze powstał rezerwat przyrody, który od 1987 roku figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Przy Machame Gate załatwiliśmy pozwolenia na wejście na szczyt i rozpoczęliśmy podróż wzdłuż Machame Road, znanej lokalnie jako Whisky Road. Po raz ostatni sprawdziliśmy, czy wszystko mamy. Po zarejestrowaniu się przy bramach parku i otrzymaniu pozwolenia na udanie się na miejsce startu, mieliśmy przed sobą około 11 km wędrówki, które musieliśmy pokonać w około sześć godzin.

Cztery koła były luksusem dostępnym tylko na pierwszym etapie i pomogły w dotarciu do Bramy Kilimandżaro. Następnie byliśmy zdani już tylko na siebie i siłę własnych nóg. I tak właśnie spędziliśmy kolejne dni naszej wyprawy, podczas której byliśmy zdani na łaskę własnej kondycji i swojego sprzętu. Aztorin nas nie zawiódł.

Sporym wyzwaniem była wspinaczka. Stawiając kolejne kroki nie korzystaliśmy z raków ani lin, lecz tylko z naszych rąk. Jest takie miejsce zwane Kamieniem Pocałunku. To miejsce, w którym można stawiać tylko jedną nogę przed drugą, przechodząc nad urwiskiem, „całując” skalną ścianę, a raczej przytulając się do niej. I nie ma tam żadnych dodatkowych środków bezpieczeństwa. Jedynie urwisko.

Kili wygląda dość niewinnie – niektórzy ludzie mówią, że pod względem technicznym to łatwa góra. A jednak, jak wiadomo, potrafi naprawdę wyciągnąć z podróżników siły i pokazać, że nigdy nie należy jej lekceważyć. Do wspinaczki nie potrzeba lin, raków ani czekanów. Trzeba mieć kondycję i, zwłaszcza podczas ataku na szczyt (najtrudniejszy etap!), dużo determinacji.

Zawsze byłam na tyle odważna, by marzyć i te marzenia realizować. OK, może nie zawsze. Marzyłam, ale na początku nie miałam odwagi. Teraz, gdy na horyzoncie pojawia się jakieś wyzwanie, wiem, że prędzej czy później się go podejmę.